Trochę puste urny
Niska frekwencja wyborcza nie jest polskim wynalazkiem. Z dolegliwością tą zmagają się nieomal wszystkie nowoczesne państwa. Nie jest też specjalnym dramatem dla demokracji, która z powodzeniem funkcjonuje przy aktywnym wyborczym udziale znacznej mniejszości obywateli. Czy zatem naprawdę jest powód rozpaczać, że w naszych wyborach uczestniczy tak mało uprawnionych?
Ze zjawiskiem tym mieliśmy już do czynienia wielokrotnie. Budowane za każdym razem diagnozy mówiły o zniechęceniu obywateli do polityki, rozczarowaniu samymi politykami, zniechęceniu do spraw publicznych. Bez wątpienia jest w tym jakieś źdźbło prawdy. Spójrzmy jednak na problem z drugiej strony. Ilu obywateli w okresie między wyborami wykazuje aktywne zaangażowanie w sprawy polityczne, śledzi debaty parlamentarne, uczestniczy w różnych formach życia publicznego? Oczywiście zaledwie garstka. Z tego punktu widzenia fakt, iż do urn poszło u nas ostatnio ok. 40 procent uprawnionych, jest właściwie sporym sukcesem.
Interesująca pozostaje, oczywiście, odpowiedź na pytanie, dlaczego właściwie ludzie nie głosują. Daleki byłbym od trywialnych odpowiedzi, iż zamiast do lokalu wyborczego woleli udać się...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta