Gwałt gwałtem?
Nie palono karet, mimo że to nie lud nimi jeździł. Nie niszczono wszystkiego, jak popadnie. Bunt był precyzyjnie nakierowany. 12 lipca na wiecu w ogrodach Palais Royal niejaki Camille Desmoulins, publicysta i prawnik, wygłasza pod kasztanowcem podburzające przemówienie. Wzywa do zburzenia więzienia będącego symbolem absolutyzmu. W dwa dni później lud atakuje i zdobywa tę nieudolnie bronioną twierdzę, w której już nie ma wrogów reżimu, i burzy ją.
Musiało na to zejść parę godzin i gdyby kraj miał władcę z prawdziwego zdarzenia, to zdążyłby on przysłać wojsko, aby bezlitośnie rozprawiło się z tłumem. Potem byłyby kary: kogo z przywódców i podżegaczy na galery, kogo do nie do końca zburzonej Bastylii. Gdyby władca do tego był mądry lub słuchał mądrych doradców, to po uspokojeniu nastrojów miłościwie obdarzyłby poddanych przywilejami, a może i konstytucją. Czyli zrobiłby część tego, co wprowadzało rewolucyjne Zgromadzenie Narodowe, które się samozwańczo wydzieliło ze zwołanych przez króla Stanów Generalnych. Byłaby amnestia i...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta