Rycerze pijanego spektaklu
Jako obywatel powinienem wierzyć w policję. Ta moja wiara uległa zachwianiu. Podczas świąt udałem się do Łodzi trasą przez Piaseczno, Nadarzyn, Rawę Mazowiecką i Brzeziny, wracałem przez Głowno, Łowicz, Sochaczew. Nie mogę powiedzieć, że nie spotkałem patroli policyjnych - był jeden, minąłem go na trasie katowickiej w Wielką Sobotę. A tymczasem media przed świętami mówiły o ogólnopolskiej akcji prewencyjnej na drogach. Do tego po świętach te same media doniosły, że akcja odbyła się i to z sukcesem. Do tej pory wszystko w porządku. Policja, choć niewidoczna, wysoce skuteczna. Dojechaliśmy przecież cali i zdrowi. Była chwila strachu, bo w lany poniedziałek za Strykowem ze stojącej przy szosie grupy wyrostków coś poleciało w stronę mojego auta. Huknęło w dach jak z armaty. Przecież jednak nie w szybę, a w dach. I nie kamień, a torba z wodą. Śmigus ma swoje prawa, trudno żądać, aby policja zwalczała tradycję. Dramat niewiary zaczął się jednak po świętach. Otóż media ogłosiły, że policja złapała w czasie wielkanocnym ponad tysiąc pięćset nietrzeźwych kierowców. Złapali i co?
Kiedy kot złapie mysz - chwali się przed swoimi...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta