Miasto na wiecznej zmarzlinie
Przemarznięty na kość wsiadam do zatłoczonego autobusu. I tu głos z radia przekonuje, że w tym roku początki zimy są wyjątkowo łagodne. - Czy tylko mnie jest zimno? - zastanawiam się, przepychając przez przepełniony autobus przypominający szafę z futrami. Ścisk jest tak duży, że kiedy kierowca szafy nagle gwałtownie hamuje, nikt się nie przewraca, bo nie ma gdzie. Szafior otwiera drzwi i wyrzuca rękaw kożucha, który ktoś zostawił, nazbyt pospiesznie wysiadając. Właściciel rękawa właśnie dogania autobus, zakłada urwany rękaw i rzuca soczystą wiązankę przekleństw w stronę autobusu ku ogólnej radości pasażerów. Widząc moje zdziwienie, stojący obok człowiek komentuje: Russkij jazyk biez mata (przekleństw) kak sos biez tomata...
Los sardynkiAutobusy w Jakucku nieprzypadkowo są tak małe. Przybysz z Europy mógłby pomyśleć, że to ze względu na niewielki wzrost mieszkańców Syberii, tymczasem jednak chodzi o ogrzewanie. Mały autobus łatwiej ogrzać, łatwiej zatrzymać w nim ciepło, gdy na zewnątrz 50 stopni mrozu. Cóż, trzeba się schylić... i pogodzić...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta