Dobrzy ludzie, kot i morderca
11 lat po zabójstwie Andrzeja Krzepkowskiego na drzwiach jego domu w Piastowie ciągle wiszą plomby. Oprócz policji, która w ubiegłym roku ponownie otworzyła dom, nie wchodzi tam nikt. „Solidarność” Ursusa od początku uznała ten mord za polityczny. Miała rację w tym sensie, że sprawa Krzepkowskiego obnaża sposób działania polskiej prokuratury
Komu mogło zależeć na śmierci 56-letniego rzecznika ursuskiej „Solidarności“? Samotnika, który do domu wpuszczał tylko tych ludzi, których znał, i to po uprzednim dokładnym sprawdzeniu ich tożsamości.
Andrzej Krzepkowski zawsze uchodził za radykała. Z „Solidarnością“ w zakładach Ursusa związany był od roku 1980. Tępił „złodziejską prywatyzację“, wydawał biuletyn pełen aluzji do „Żydków“ i masońskiej agentury.
W Piastowie miał opinię spokojnego człowieka i uczynnego sąsiada. A jednak w ostatnich miesiącach życia sypiał z siekierą pod łóżkiem. Twierdził, że odbiera telefony z pogróżkami. Przypisywał to działalności politycznej.
Materiał z pierwszego śledztwa w sprawie śmierci Krzepkowskiego – dziesięć tomów akt – sędzia Barbara Sierpińska uznała w 1999 r. za kompromitację organów ścigania.
19 lutego 1996 r.
Zwłoki znalazła siostra zmarłego Iwona Krzepkowska-Bułat. Weszła do domu Andrzeja, ponieważ odebrała telefon z Ursusa z pytaniem, dlaczego rzecznik „Solidarności“ w poniedziałek nie przyszedł do pracy. Sekcja wykazuje, że Krzepkowski zginął w nocy z 17 na 18 lutego od ciosów nożem w szyję.
Informacja szybko staje się newsem dnia. Jest relacjonowana w radiu i telewizji. Powtarza się pytanie: „Kto tego chciał?“.
20 lutego 1996 r.
Przed bramą Marty i Wojciecha Centkowskich, siostrzenicy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta