Filmowe Boże Narodzenie
Antidotum na sentymentalne wizje Ameryki stały się filmy dyskredytujące Boże Narodzenie i poprzedzające je dni jako festiwal konsumpcji, egoizmu, hipokryzji i głupoty. Nie ma w nich zupełnie elementu sacrum
Wydawałoby się, że święta, kojarzące się z wartościami rodzinnymi, a także niosące przesłanie miłości i pokoju, nie powinny budzić takich emocji jak fundamentalna dla wiary chrześcijańskiej Wielkanoc. Nic z tego. Od 20 przynajmniej lat Boże Narodzenie jest pod nieustannym ostrzałem. Czasem zrozumiałym, zważywszy konsumpcyjny szał i przymus zasiadania do stołu z ludźmi, których przez cały rok się unika, czasem absurdalnym, bo za taki należy uznać antyświąteczną argumentację radykalnych wyznawców tzw. politycznej poprawności. Ci drudzy pragną usunąć to, co jeszcze pozostało z bożonarodzeniowego sacrum. Zachęcają, byśmy sobie składali życzenia „wesołej zimy”, by ze sklepów i miejsc publicznych zniknęły chrześcijańskie rekwizyty i akcenty, a choinka żeby broń Boże nie zwała się Christmas tree.
Triumfujący Santa
Kino amerykańskie od lat 70. minionego stulecia stało się odbiciem owych przemian. Od początku zresztą kino bożonarodzeniowe skłaniało się ku świeckiej czy baśniowej tradycji, wywodzącej się od „Opowieści wigilijnej” Charlesa Dickensa (1843) i „Wizyty Świętego Mikołaja”, napisanej w 1822 roku przez pastora Clementa Clarke’a Moore’a. W opowiadaniu Dickensa skąpca Ebenezera Scrooge’a odwiedzają w wigilijną noc duchy świąt dawnych, obecnych i przyszłych, które ukazują mu mizerię jego życia i doprowadzają do przemiany we współczującego, hojnego dobroczyńcę. W wierszu Moore’a...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta