Czy Eberhard Mock był nazistą
Marek Krajewski powinien okiełznać nadto gustującą w makabrze wyobraźnię i wyrzucić ze swego słownika powiedzenie o tym, że jest pisarzem drugoligowym
10 stycznia trafi do księgarń „Aleja samobójców” Marka Krajewskiego i Mariusza Czubaja, mistrza kryminału – jak z emfazą reklamuje wydawca – i znakomitego znawcy gatunku. Jednocześnie wciąż utrzymuje się wysoka sprzedaż „Dżumy w Breslau”, piątego już tomu powieściowego cyklu Marka Krajewskiego o mrocznych śledztwach prowadzonych w międzywojennym (i wojennym) Wrocławiu przez nadwachmistrza, asystenta, wreszcie radcę i kapitana Eberharda Mocka.
Każda z tych powieści ma swoich zwolenników, fani dyskutują o wyższości „Końca świata...” nad „Widmami...”, „Widm...” nad „Śmiercią...” czy odwrotnie. Po ukazaniu się „Dżumy...” nie wykluczałbym jednak, że pojawią się następne z tym samym bohaterem, którego autor wyraźnie polubił. A czytelnicy zaakceptowali. Czy zresztą mieli inne wyjście?Po „Końcu świata w Breslau” Marek Krajewski wyznał, że obawiał się, iż uznany zostanie za pornografa. Historia sadystycznego seryjnego mordercy, który przy swych ofiarach pozostawia kartki z kalendarza, niewątpliwie mogła szokować. Czy uzasadniona była jednak opinia krytyka, zdaniem którego na każdej stronie tej książki była krew, sperma i gówno? Autor tak skomentował tamto wydarzenie: „Było mi przykro, bo słuchali tego moi rodzice, moja rodzina. Nie podzielam zresztą tej opinii. Bo to nieprawda. Nie na każdej stronie”.
Trudno jednak zanegować fakt, że z książki na książkę opowiadane przez...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta