Lepper musi być niewinny
Przez cały czas trwania procesu, a zwłaszcza pod jego koniec, „Wyborcza” konsekwentnie – wprost lub przez sugestie – lansowała swoją wizję afery gruntowej – pisze publicysta
Ziemia się rozstąpiła, słońce zaświeciło w nocy, po Marszałkowskiej w Warszawie przespacerował się dinozaur. A „Gazeta Wyborcza” i Andrzej Lepper, nienawidzący się od zawsze, przemówili jednym głosem. Ich jednomyślność dotyczyła wyroku sądu ws. afery gruntowej.
„Mam zastrzeżenia do wyroku, i to bardzo duże” – mówił Lepper. Jego zdaniem zbadano tylko „wyrwany z kontekstu wątek”, nie wyjaśniając sprawy. – To było podżeganie do popełnienia przestępstwa, a nie żadna prowokacja – powiedział.
„Wyrok wyrwany z kontekstu” – brzmiał tytuł w „Wyborczej”. „Sąd nie zajął się politycznym wymiarem tej afery” – ubolewano. „Skupił się zgodnie z oskarżeniem na pionkach, którymi grało Centralne Biuro Antykorupcyjne. Nie stawiał pytań o cel i metody operacji CBA”. Apel adwokatów, by sąd wskazał granice działań służb specjalnych, pozostał wołaniem na puszczy. Sąd został głuchy. Był bowiem „niechętny rozgrzebywaniu afery”. Dlatego – według „GW” – na skutek m.in. zaniechań sądu „tajne służby wyjęte są spod realnej kontroli”.
Prokurator zgrillował
Złości i rozczarowaniu trudno się dziwić. Przez cały czas trwania procesu, a zwłaszcza pod jego koniec, „Gazeta” konsekwentnie – wprost lub przez sugestie – lansowała swoją wizję afery gruntowej. Kluczowym jej elementem była nie korupcja w Ministerstwie Rolnictwa, tylko demoniczne CBA, które – takie można było odnieść wrażenie z...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta