Tata – persona non grata
W szpitalu przy Madalińskiego odwiedziny trwają tylko od 15 do 19. Potem interweniuje ochrona. – To skandal! Nie mamy kiedy nacieszyć się dziećmi – uważają ojcowie.
Przejścia z żelaznym regulaminem odwiedzin odebrały mi praktycznie całą radość związaną z porodem i ojcostwem – opowiada Adam, świeżo upieczony tata.
Jego partnerka urodziła synka w szpitalu ginekologiczo-położniczym przy ul. Madalińskiego kilka dni temu.
– Wszystko było idealnie do chwili, kiedy trafiła na oddział położniczy, do trzyosobowego pokoju. Było to nad ranem. O godz. 11 przyjechałem, aby ją odwiedzić. Usłyszałem: może pan wejść, ale dopiero o godz. 15 – mówi rozgoryczony. – W tym czasie odchodziłem od zmysłów. Wiedziałem, że żona potrzebuje pomocy. Była bardzo zmęczona, nie była w stanie samodzielnie się wykąpać. Chciałem też zobaczyć synka.
To nie koniec historii. – O godz. 15 wszedłem do środka. Punktualnie o godz. 19 do sali wraz z pielęgniarką wkroczył ochroniarz. Wiedziałem, że o tej porze kończą się wizyty, ale nie byłem świadomy, że wyrzucanie tatusiów odbywa się w ten sposób. W pokoju panie karmiły swoje pociechy, a obcy człowiek na nie patrzył – oburza się Adam.
Porządek musi być
Innego dnia próbował odwiedzić żonę kilka minut przed 15. –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta