W Polsce są nieprzyjemne twarze
Z Piotrem Ibrahimem Kalwasem rozmawia Krzysztof Masłoń
Rz: Ukazał się „Dom”, piąta już pańska książka, a wciąż mam wrażenie, że krytykę i czytelników interesuje pan nie ze względu na walory pisarskie, lecz dlatego, że jest pan muzułmaninem.
Tego się właśnie boję, że będę postrzegany jako ten, który wykorzystuje islam, by zaistnieć jako pisarz. Tak, oczywiście, nie jest. Wybór religii był moją prywatną sprawą, a pisać zacząłem dwa lata po dokonanej konwersji.
Wszystko może być elementem gry, wybór religii także.
Nie mogę udowodnić, że w moim przypadku tak nie było. Powiem tylko: nie. Na początku moje pisanie nie miało z islamem nic wspólnego, jedno z drugiego nie wynikało. Pierwszą książkę – „Salam” – napisałem po namowie żony, która zażądała, bym przestał ją męczyć swoimi wspomnieniami, co czyniłem przez cały czas trwania naszego związku i czynię nadal. Napisałem więc książkę autobiograficzną, kumulującą te wspomnienia z PRL – mojego raju utraconego.
Wielu moich znajomych przestało być znajomymi, gdy odstawiłem alkohol. Ale powodów religijnych też bym nie lekceważył. Gdybym nagle stał się gorliwym katolikiem, byłoby podobnie
Nie nazwałbym jednak pana sierotą po PRL, choć ostentacyjnie pisze pan o sobie w „Domu” jako o człowieku gomułkowsko-gierkowskim.
Wątek polityczny jest i w tej, i w innych moich książkach, uboczny. Mam jakieś swoje poglądy,...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta