Żył pełną gębą
Pamięć miał niesamowitą, mógł bez kłopotu cytować filozofów, ekonomistów, wojaka Szwejka i ukochanego Słonimskiego – dziennikarka i publicystka opowiada o swoim mężu Macieju Rybińskim
Rz: Zaczęło się od skarpetek?
Krystyna Grzybowska: To było w 1972 roku w redakcji „Expressu Wieczornego”, gdzie pracowałam w dziale zagranicznym. Zobaczyłam wchodzącego po schodach chłopaka w bardzo żółtych skarpetach. A że miałam takie same, to zagadałam.
Oczywiście traktowałam go jak dziennikarza sportowego…
Czyli?
Nie podejrzewałam o szczególną bystrość.
I zaskoczenie?
A tu nie dość, że okazał się lotny, to po kilku rozmowach uznałam wręcz, że to nieprawdopodobny erudyta. Pamięć miał niesamowitą, została mu zresztą do końca życia, mógł bez kłopotu cytować filozofów, ekonomistów, wojaka Szwejka i swojego ukochanego Słonimskiego.
Długo pani rozmawiała z tym chłopakiem w żółtych skarpetach?
Na tyle długo, że Rybiński zechciał się potem ze mną widywać.
Pani z nim też?
Na początku przegrał z „Love story”. Siedziałam w kinie na pokazie prasowym i podszedł do mnie kolega, by powiedzieć, że Rybiński zaprasza na kulig, a że sam się wstydzi, to wysłał jego. A ja wolałam film. Tak się zaczęło.
Od kosza.
Ale i tak widywaliśmy się niemal codziennie, a nawet co noc.
Brzmi dobrze jak na początek wywiadu.
„Express Wieczorny” był popołudniówką, więc pracowało się w nocy i rano. Spotykaliśmy się na dyżurach.
Bardzo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta