Leo zaprasza, koledzy nie tańczą
Wielki Messi i wciśnięty w garnitur Maradona rozpoczęli od zwycięstwa, ale zachwytów nie słychać
Przyleciały ich do RPA tysiące, jakby kryzysu nigdy nie było. W biało-niebieskich barwach, koszulkach z podobiznami Maradony, z Diego i Che Guevarą wypisanymi na sztandarach ruszyli w sobotę na Johannesburg. Na dachu jednego z samochodów argentyńscy kibice rozciągnęli transparent: „Co się z tobą stało Brazylio? Czemu jesteś taka nerwowa?”. Skąd mogli wiedzieć, że jeszcze tego samego dnia będą to pytanie zadawać Argentynie i jej trenerowi.
Maradona o nich, podróżujących za drużyną na drugi koniec świata, mówił po meczu z Nigerią chętnie. Pytania o słabości swego zespołu puszczał mimo uszu. Wspomniał tylko o nieskuteczności. Obracając w dłoniach nadgryzione jabłko zapewniał, że wszystko idzie dobrze, piłkarze byli mężni, publika wspaniała. A jeszcze lepszy – bramkarz Nigerii Vincent Enyeama. Przez niego to wszystko. Gdyby nie jego refleks i długie ręce, Argentyna wygrałaby kilkoma golami.
– Powiedziałem piłkarzom po meczu: musicie wykorzystywać okazje. Oni chyba czasami nie widzieli bramki. Kto daruje rywalowi, ten potem płaci – mówił Maradona. –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta