Pełzająca palikotyzacja
Poseł Palikot stał się dla pewnej części naszego społeczeństwa rodzajem duchowego przewodnika, wzorem, który należy naśladować – pisze filozof
Po insynuacjach Janusza Palikota, że to pijany Lech Kaczyński był odpowiedzialny za katastrofę smoleńską, i po publicznym nawoływaniu do rozgrzebywania grobów, w obrębie PO pojawiły się głosy wyzywające do usunięcia posła z Biłgoraja z partii. Ten zagroził, że jeśli do tego dojdzie, to założy własne ugrupowanie polityczne. Prognozował, iż zyska ono poparcie milionów Polaków.
W zorganizowanej w nocy z 9 na 10 sierpnia przed Pałacem Prezydenckim przez pana Dominika Tarasa demonstracji pod nazwą „Akcja krzyż” po raz pierwszy mogliśmy się przyjrzeć potencjalnym aktywistom tej partii. Uczciwie trzeba przyznać, że ludzie ci, idąc za przykładem swego mistrza, wprowadzili do debaty publicznej zupełnie nową jakość.
Kariera Palikota
W etyce, podobnie jak w fizyce, obowiązuje zasada grawitacji. Gdy ktoś traci podparcie w postaci pewnych elementarnych zasad, zaczyna spadać i robi to coraz szybciej. Mechanizm ten wręcz modelowo zadziałał w przypadku posła Palikota.
Początki jego polityczno-medialnej kariery były w złym guście, ale w gruncie rzeczy dość niewinne. Oto pochodzący z Biłgoraja producent tanich win musujących, by zwrócić na siebie uwagę, zaczął pokazywać się w mediach z raczej rzadko używanymi w publicznych dyskusjach gadżetami: a to przyniósł na konferencję prasową gumowego penisa, a to wymachiwał przed kamerami świńskim ryjem. W dużej części społeczeństwa...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta