Łatwiej składować niż reklamować
Żadne z wielkich polskich wydawnictw, oprócz Harlequina, nie przeznacza na promocję swoich tytułów więcej niż 5 proc. rocznych obrotów
Łatwiej składować niż reklamować
Polscy wydawcy nie przeznaczają na promocję książek więcej niż jeden procent swoich rocznych obrotów. W Europie Zachodniej edytorzy na reklamę przeznaczają ok. 10 proc. obrotów, w Stanach Zjednoczonych ponad 30 proc. Nasi edytorzy twierdzą, że nie stać ich na reklamę -- ich zyski ledwie wystarczają na bieżącą działalność. Problem jednak w tym, że trudno wypromować tytuł, a więc i zarobić na nim, jeśli nie przeznaczy się środków na informację, docierającą do jak najszerszego kręgu czytelników.
Większość wydawców swoją działalność promocyjną ogranicza do udziału w Krajowych i Międzynarodowych Targach Książki w Warszawie i w lokalnych kiermaszach oraz do wysyłania egzemplarzy recenzenckich do gazet. Dziennikarze recenzują jednak zwykle te książki, które są jakimś wydarzeniem kulturalnym i zazwyczaj i tak dobrze się sprzedają. O wielu pozycjach -- w Polsce rocznie ukazuje się ok. 25 tysięcy tytułów -- przy słabej informacji o produkcji wydawniczej, nie wiedzą nie tylko czytelnicy, ale także lokalni hurtownicy czy księgarze. Oto jedna z głównych przyczyn olbrzymiej nadprodukcji polskich wydawnictw, które zamiast na promocję wydają pieniądze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)