Używamy plików cookies, by ułatwić korzystanie z naszych serwisów.
Jeśli nie chcesz, by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki.

Szukaj w:
[x]
Prawo
[x]
Ekonomia i biznes
[x]
Informacje i opinie
ZAAWANSOWANE

Don Ildebrando

13 lipca 1996 | Plus Minus | GH

Don Ildebrando

Gustaw Herling-Grudziński

Pierwszą część tego opowiadania opublikowaliśmy przed tygodniem.

XRóżne bywają w Neapolu pory deszczowe: stosunkowo łagodne, z deszczami przelotnymi i przeplatanymi na krótko pauzami rozjaśnienia, z wiszącą w powietrzu znośną wilgocią, nie tak zimną, ciężką i gęstą jak w okresach, gdy gwałtowne ulewy z burzami owijają miasto ciemnością, wzmagają moc uderzenia wysokich fal morskich o nadbrzeżne głazy, nasycają powietrze dotkliwym oziębieniem (pod koniec zeszłego stulecia podróżnicy rosyjscy z Syberii uskarżali się w swoich pamiętnikach na "zimno nie do wytrzymania" w nie ogrzewanych wówczas mieszkaniach neapolitańskich) .

W połowie listopada nastała pora deszczowa przykra, tak przykra, że starano się rzadziej wychodzić z domów, a brak własnego samochodu prawie uniemożliwiał swobodne poruszanie się po mieście.

Niebawem, po ostatniej wizycie u Don Fausto i po badaniu, jakiemu mnie poddał, zachorowałem. Nie wiadomo na co, mój zwykły lekarz (i sąsiad) nie znajdował żadnych konkretnych objawów i kręcił zakłopotany głową, nie wahając się nawet delikatnie i po przyjacielsku przebąkiwać o "chorobie z urojenia". Nie zmieniło to faktu, że czułem się tak, jakby nasycono całe moje ciało trującym rozczynem. Byłem osłabiony i wciąż senny, sen zaś nie przynosił...

Dostęp do treści Archiwum.rp.pl jest płatny.

Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.

Ponad milion tekstów w jednym miejscu.

Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"

Zamów
Unikalna oferta
Brak okładki

Wydanie: 804

Spis treści
Zamów abonament