Don Ildebrando
Don Ildebrando
Gustaw Herling-Grudziński
Pierwszą część tego opowiadania opublikowaliśmy przed tygodniem.
XRóżne bywają w Neapolu pory deszczowe: stosunkowo łagodne, z deszczami przelotnymi i przeplatanymi na krótko pauzami rozjaśnienia, z wiszącą w powietrzu znośną wilgocią, nie tak zimną, ciężką i gęstą jak w okresach, gdy gwałtowne ulewy z burzami owijają miasto ciemnością, wzmagają moc uderzenia wysokich fal morskich o nadbrzeżne głazy, nasycają powietrze dotkliwym oziębieniem (pod koniec zeszłego stulecia podróżnicy rosyjscy z Syberii uskarżali się w swoich pamiętnikach na "zimno nie do wytrzymania" w nie ogrzewanych wówczas mieszkaniach neapolitańskich) .
W połowie listopada nastała pora deszczowa przykra, tak przykra, że starano się rzadziej wychodzić z domów, a brak własnego samochodu prawie uniemożliwiał swobodne poruszanie się po mieście.
Niebawem, po ostatniej wizycie u Don Fausto i po badaniu, jakiemu mnie poddał, zachorowałem. Nie wiadomo na co, mój zwykły lekarz (i sąsiad) nie znajdował żadnych konkretnych objawów i kręcił zakłopotany głową, nie wahając się nawet delikatnie i po przyjacielsku przebąkiwać o "chorobie z urojenia". Nie zmieniło to faktu, że czułem się tak, jakby nasycono całe moje ciało trującym rozczynem. Byłem osłabiony i wciąż senny, sen zaś nie przynosił...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta