Przepraszam ONR
O Obozie Narodowo-Radykalnym głośno zrobiło się w okolicach 11 listopada, za sprawą z jednej strony redaktora Blumsztajna z „Gazety Wyborczej", „Krytyki Politycznej" i różnych drobniejszych lewackich grupek, a z drugiej – organizacji, która jeszcze za mojej pamięci nosiła nazwę Narodowe Odrodzenie Polski.
Nosiła, ale w pewnym momencie doszła do wniosku, że taka nazwa nic nikomu nie mówi, i sięgnęła po historyczny szyld, popularyzowany latami przez licznych tytanów debaty publicznej, na czele z propagandystami PRL i Czesławem Miłoszem.
Oczywiście ONR spopularyzowany został jako symbol zła. Skromną liczebnie organizację (w całym kraju raptem parę tysięcy, cóż to w porównaniu z takim na przykład żydowskim Betarem, równie urzeczonym wzorcami faszyzmu, a dziesięciokrotnie liczniejszym) wykreowano na jakąś złowrogą potęgę, na „polskich faszystów", cynicznie przy tym i nikczemnie utożsamiając propagandowo włoski faszyzm z nazizmem, a więc i polskich endeków z hitlerowcami. Groźne, ciemne widmo ONR miało usprawiedliwiać wszystko –...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta