W skażonym świecie
Najpierw jest granica, która oddziela świat sprzed katastrofy nuklearnej od tego po katastrofie. Tu trzeba okazać paszport. Za szlabanem zaczyna się ziemia, na której zdrowe kapusta i kartofle wyrosną za 20 tysięcy lat
Strażnik z listą wchodzi do autokaru. Czyta nazwisko cudzoziemca, patrzy na zdjęcie. Wszystko jak na prawdziwej granicy, tylko pieczątki w paszporcie nie postawi. Gdy skończy, możemy wyjść. Dziennikarze BBC, Reutersa, Bloomberga, AFP, „Guardiana", gazet z Hiszpanii, Włoch, Austrii, Niemiec robią sobie zdjęcia przed szlabanem z napisem „Danger" i „Stop – control".
Enruque Serbeto wyjmuje czerwony dozymetr marki Jupiter. To szef hiszpańskiego biura dziennika „ABC" w Brukseli, ale w latach 90. pracował jako korespondent w Moskwie. Wtedy kupił ten dozymetr. Nie po to, by jechać na Ukrainę. Tak na wszelki wypadek.
Wystawiony na mroźne powietrze końca lutego aparat wyświetla 0,15 mSv/h (milisievert na godzinę – pokazuje, ile wynosi pochłonięta przez nas dawka promieniowania jonizującego). Norma budowlana to 0,2 mSv/h, zdjęcie rentgenowskie klatki piersiowej – 0,1 mSv/h, a mammografia – 3 mSv/h.
Gdy 25 lat temu w Czarnobylu sowiecka ignorancja i buta doprowadziły do wybuchu reaktora, promieniowanie w jego pobliżu sięgnęło od 10 tysięcy do 300 tysięcy milisievertów na godzinę.
Na was patrzy cały świat
Za szlabanem tylko lasy i lasy po obu stronach drogi. Sosnowe, niewysokie, 16 tysięcy hektarów w zamkniętej dziesięciokilometrowej strefie wokół elektrowni. Wołodymyr Hołosza, dzisiaj szef rządowej agencji zarządzającej strefą, pracował tu 24...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta