Western wiecznie żywy
Film braci Coenów „Prawdziwe męstwo” przywraca wiarę w kowbojski etos, a zarazem z niego kpi
Chociaż śmierć westernu przepowiadano wielokrotnie, pozostaje najstarszym i najbardziej trwałym gatunkiem filmowym. Właśnie otrzymał zastrzyk sił witalnych od twórców „To nie jest kraj dla starych ludzi”.
Tym razem dwugłowy reżyser – jak nazywa się braci Coenów w Hollywood – wziął na warsztat „Prawdziwe męstwo”, popularną w Stanach powieść Charlesa Portisa z 1968 roku. To historia dziewczynki, która wynajmuje szeryfa, by ukatrupił mordercę jej ojca. Już raz trafiła na ekran. Rolę stróża prawa zagrał pod koniec lat 60. John Wayne, zdobywając za nią jedynego w karierze Oscara.
Dziewczynka bez serca
Skorzy do zgrywy Coenowie postanowili zmierzyć się z aktorską legendą człowieka, który był ucieleśnieniem niezłomnego kowboja. A także wydobyć z powieści to, co film z Waynem pominął: czarny humor, gorzką ironię.
Efekt? „Prawdziwe męstwo” jest najbardziej kasowym...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta