Gorące rytmy miłości
Rozmowa: Fernando Trueba, twórca animowanej love story „Chico i Rita” z muzyką kubańską i jazzem lat 40. i 50.
Rz: Zna pan innego reżysera, który jest też producentem muzycznym i właścicielem firmy fonograficznej?
Fernando Trueba: Znalazłoby się paru takich w branży filmowej, choć niekoniecznie reżyserów. Aktor Andy Garcia komponuje i bywa producentem muzycznym, Matt Dillon zajmuje się teledyskami.
W pana przypadku trudno jednak powiedzieć, co jest ważniejsze: film czy muzyka?
Film zawsze był formą mojej osobistej wypowiedzi, ale z biegiem lat rzeczywiście coraz bardziej pochłania mnie muzyka. Chyba stała się moją kochanką.
Może pan opisać tę, która pana uwiodła?
Zawsze najbliższy był mi jazz. To on doprowadził mnie do muzyki kubańskiej, która zainteresowała mnie tak, że w 1998 roku stałem się wydawcą pierwszego na świecie leksykonu jazzu latynoskiego. Najbardziej jednak lubię hard bop, amerykański jazz z końca lat 50.
I tak doszliśmy do filmu „Chico i Rita".
Niezupełnie, jego akcja rozpoczyna się dekadę wcześniej w Hawanie, kiedy brzmienia kubańskie zaczęły przenikać do amerykańskiego jazzu za sprawą takich artystów jak Dizzie Gillespie czy Chano Pozo. Latynoskie rytmy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta