Moja droga do lamów
Mariusz Wilk „Dziennik Północny"
12 lipca
Paul Cezanne powiedział, że widzisz i wiesz, dopiero jak trzymasz paletę w ręku. Podobnie z moim łazęgowaniem po świecie, naprawdę włóczę się dopiero wtedy, kiedy zasiadam do pisania drogi. Wtenczas bowiem przesiewam w pamięci jak w rzeszocie gmatwę wrażeń i obrazów, wybierając epizody, które zawierają w sobie coś więcej, niźli one same. Muszę też znaleźć odpowiedni rytm dla każdej drogi, aby język podpowiedział, co się nadaje, a co nie. Nawet krajobraz dopiero w języku nabiera kolorów, najpierw nazwę barwy próbuję na słuch, czy pasuje do melodii pejzażu, a tylko potem wstawiam ją do frazy... Rzadko kiedy zasiadam do pisania od razu po powrocie do domu, wolę nabrać dystansu. Niekiedy podróż dawno odbyta długo czeka na jakiś impuls, aby ją opisać.
Ot, przyjechała do nas Aga, z którą dwa lata temu jeździłem po dacanach buriackich, a jednocześnie wydawnictwo Czarne zamówiło u mnie blurba o książce Colina Thubrona, który opisał swoją wizytę w jednym z nich. Ów zbieg okoliczności wywołał w mej pamięci żywe kolory buddyjskich tanek na tle burożółtej gamy stepu i pyłu, a łomot bębnów lamajskich poczułem w opuszkach palców na klawiaturze laptopa, jak gdybym przebierał buriacki różaniec. Wasilij Rozanow był praw, kiedy mówił, że tajemnica...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta