Dzieła sztuki zamiast jachtów
Rz: Wyjechał pan z Polski w 1961 roku. Mieszkał pan w dziesięciu krajach, a pracował w kilkudziesięciu jako przedstawiciel amerykańskich korporacji. Cały czas kolekcjonował pan przede wszystkim polonika. Zna pan zachodni rynek sztuki. Czy po przyjeździe do kraju nie myślał pan, żeby zostać tu antykwariuszem lub marszandem?
Marek Potocki: Nigdy nie brałem tego poważnie pod uwagę, ponieważ nie znam mentalności potencjalnych klientów w Polsce. Przede wszystkim szybko zorientowałem się, że po ogromnym wzroście cen po 1989 roku ceny na krajowym rynku sztuki radykalnie zatrzymały się mniej więcej w połowie lat 90. i nigdy nie osiągnęły poprzedniej dynamiki wzrostu.
Polski rynek sztuki dawnej i współczesnej jest niewspółmiernie mały do rozwoju gospodarki i bogacenia się obywateli. To zdumiewające, że jest tak słabo rozwinięty. Mam wrażenie, że od połowy lat 90. się kurczy. Niedawno na jednej z krajowych aukcji, o czym mówiłem „Rzeczpospolitej", spadł z licytacji kolejny dobry obraz Henryka Siemiradzkiego. Można wymienić dziesięć – 20 nazwisk malarzy ważnych w polskiej historii sztuki, których muzealnej wartości dzieła tak samo nie budzą należytego zainteresowania.
Czy to brak edukacji powoduje, że bogaci Polacy nie są klientami galerii lub antykwariatów?
Przypuszczam, że za bardzo myślą o inwestycyjnej...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta