Mniej kija, więcej marchewki
Jeśli lekarz popełni błąd – z głupoty czy z chęci oszustwa – powinien odpowiadać finansowo, ale nie za to, że państwo nie zdążyło wydać dokumentu ubezpieczenia – tłumaczy w rozmowie z Michałem Majewskim i Pawłem Reszką były szef Narodowego Funduszu Zdrowia Andrzej Sośnierz
Rz: Ustawa o refundacji trafiła do Sejmu w październiku 2010 roku. Pracował pan nad nią w Komisji Zdrowia razem z 20 lekarzami. Nikt nie krzyczał: "Uwaga, lekarze zaprotestują!". Dlaczego?
Prace nad pakietem ustaw zdrowotnych przebiegały dziwnie. Na początku były długie merytoryczne dyskusje. Słusznie, bo było wiele do poprawienia. Tyle że koalicja zamiast być wdzięczna, oskarżyła opozycję o celowe przedłużanie, o strajk włoski.
Mam wrażenie, że na poziomie kraju chodzi nie o to, żeby coś wdrożyć, ale żeby wdrażać. Wdrażanie daje etaty i spokój
I co, obraził się pan?
Nie o to chodzi. Okazało się, że wszelkie dyskusje i tak są bezcelowe. Wytykamy błąd, od kolegów z PO w kuluarach słyszymy: "no tak, macie rację". Przychodzi do głosowania i Platforma podnosi ręce, jak chce rząd. Nieważne, gdzie leży racja, maszynka do głosowania działa. Po co brać udział w takim teatrze? W końcu przestałem tam chodzić.
Można się było spodziewać protestu lekarzy?
Można i trzeba było się zabezpieczyć.
Jak?
Zapisać, że przepisy o odpowiedzialności finansowej lekarzy za błędnie wypisane recepty wejdą w życie nie w styczniu 2012, ale rok później. Czas wykorzystać na przygotowanie systemu informatycznego, który umożliwi lekarzowi sprawdzenie, czy pacjent jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta