Polszczyzna feministyczna
Polacy przeżyli germanizację, rusyfikację, komunistyczną nowomowę – każda z tych plag zostawiła ślady. Ciekawe, jak poradzilibyśmy sobie z wymuszoną przez Unię Europejską feminizacją języka?
Dostałem niedawno bardzo miły list z Ambasady Norwegii. Po angielsku, podpisany imieniem i nazwiskiem oraz funkcją nadawcy: „First Secretary". Chwilę zastanawiałem się, jak zatytułować odpowiedź. Naturalnie zacząłem od „Dear Sir", ale coś mnie tknęło.
Mój adresat nie miał na imię Henrik jak Ibsen ani Knut jak Hamsun (więcej pisarzy norweskich nie znam, nie jestem za mocny w tej literaturze). Nie nazywał się również Ole Gunnar jak Sojskjer, słynny morderca o twarzy niemowlęcia z Manchesteru United, ani Tore Andre jak Flo, prawie dwumetrowy dryblas z Chelsea (znam te norweskie imiona i nazwiska tylko dlatego, że mam tę „samczą obsesję", na której ostatnio skupiły swoją drogocenną uwagę polskie feministki). Imię mojego „First Secretary" nie kończyło się jednak na „a" ani na „e", ani nawet na „i". Żadna Kristi ani Anne, ani nawet Hulda. Gdyby brzmiało tak właśnie albo podobnie, wtedy wiedziałbym, że to kobieta. Ale w tym wypadku nie wiedziałem, musiałem zgadywać. No i zgadując, zatrzymałem w tytule to „Dear Sir". Skoro „First Secretary" i do tego bez wyraźnych lingwistycznych oznak kobiecości, to znaczy mężczyzna.
Och, jakże się myliłem. To była kobieta.
Zachowałem się jak zwykła męska szowinistyczna świnia, zakładając, że skoro ktoś...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta