Z nędzy do pieniędzy
Z nędzy do pieniędzy
Oto nagle i raczej dość niespodziewanie znaleźliśmy się w krajobrazie rodem z rozwiniętego PRL-u. Jak Polska długa i szeroka zaroiło się od dawno nie oglądanych kolejek, co zapewne wielu, z nostalgią wspominających tamte czasy, musiało wzruszyć do łez.
Mnie nie wzruszyło, ale skłoniło do zadumy. Raz jeszcze bowiem potwierdziła się teza, że my, Polacy, potrafimy się mobilizować tylko w poczuciu ostatecznego zagrożenia narodowego.
Tym razem zagrożeniem owym stało się poczucie części narodu, iż może ominąć ją powszechna prywatyzacja. Nie sądzę, aby -- mimo stania w wielogodzinnych kolejkach -- przyszło tam komuś do głowy, że jedyne, co może stracić (nie licząc czasu) , to około "bańki" na czysto.
Bo mnie -- choć nie stałem w kolejce -- przyszło do głowy, że "bańka" owszem przyda się, "pecunia non olet", ale co z resztą moich należności?
Maciej Łukasiewicz