Brał życie pełnymi garściami
Wspomnienie. Jerzy Kulej to dwa złote medale olimpijskie, polska szkoła boksu i legenda. Miał 71 lat, zmarł w piątek
Nigdy nie ukrywał, że był w PRL celebrytą i miał całkiem klawe życie. Mówił też, i nigdy się tego nie wstydził, że był rozpieszczany przez komunę.
Gdy rozmawialiśmy przed dwoma laty, nazwał to po imieniu. – My amatorami? Toż to czysta ustrojowa hipokryzja. Byliśmy pełną gębą zawodowcami, a sponsora mieliśmy najbogatszego i najsolidniejszego z możliwych – państwo. I wyliczał: w klubie miałem 700 zł miesięcznego stypendium, w kadrze 2500. Tylko ja i Zbyszek Pietrzykowski dostawaliśmy je z Polskiego Związku Bokserskiego, bo byliśmy najlepsi. A przecież to nie wszystko. Miałem 4600 zł pensji w klubie, do tego dochodziło 400 zł premii za wygrane walki. A jeśli drużyna wygrywała mecz, to ten, który przegrał, otrzymywał na otarcie łez połowę tej sumy. Zarabiałem więcej od ministra. Średnia krajowa nie przekraczała 2 tysięcy, dolar był po 100 zł, butelka wódki w Peweksie kosztowała 50 centów. A niezły samochód ponad 100 tysięcy złotych. W rok można było tyle uzbierać. A do tego, jak kto miał głowę na karku, można było jeszcze dorobić na wyjazdach.
Warszawa powalała
Miał fotograficzną pamięć do szczegółów. Gdy zaczynał...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta