Połykacze śliwek
Proponuję mały eksperyment. Załóżmy, że siedzicie państwo przy stoliku w restauracji i widzicie, że przy sąsiednim stoiku jeden z dwóch siedzących tam mężczyzn zamówił na deser miskę śliwek węgierek.
W całości, z pestkami. Nagle ów miłośnik śliwek bierze jedną i wpycha swojemu partnerowi do gardła. „Łykaj" – wrzeszczy. Na pewno wiele osób zareagowałoby na tę scenę oburzeniem i chciałoby powstrzymać szaleńca. Co jednak, skoro ten, który łyka, stłumionym przez śliwkę głosem wyduka „phoszę nie peszhadzać, to nasza zabaaa...".
Skoro tak, patrzycie z zainteresowaniem zmieszanym z niepokojem: czy aby nie zrobią sobie krzywdy? Połykacz śliwek robi się cały fioletowy, oczy wyłażą mu z orbit, stęka i toczy pianę. Pierwszą i drugą jakimś cudem połknął; partner cały czas popychał śliwkę kciukiem. Przy trzeciej trzeba było łykającego reanimować, na szczęście ktoś na sali skończył kurs ratownika. Po kilku godzinach wszystkie śliwki zostały połknięte, obaj gentlemani siedzą przy stole, spoceni i wykończeni. Wreszcie jeden macha ręką do kelnera. Uff, co za ulga, zapłacą i wyjdą....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta