O korupcji zamiast o niepodległości
W Quebecu każde wybory to walka zwolenników Kanady z separatystami. Tym razem separatyści w ogóle nie mówią o odłączeniu prowincji
Około 80 procent mieszkańców Quebecu posługuje się na co dzień językiem francuskim. Większość z nich określenie „Kanadyjczyk" stawia na drugim miejscu. I od lat prowincja – francuskojęzyczna „wyspa" otoczona anglojęzycznym morzem – jest miejscem zaciętych sporów: oddzielić się od Kanady, czy w niej pozostać, a jeśli tak, to na jakich warunkach. W 1980 i 1995 r. przeprowadzono tu referendum w sprawie niepodległości, za każdym razem przegrane przez separatystów, choć w 1995 r. „za" było aż 49,4 proc. wyborców!
Trudny wybór
W 2003 r. wybory prowincjonalne wygrali liberałowie, kończąc w ten sposób dziewięcioletnie rządy Partii Quebecois (PQ). 4 września mogą je przegrać, tym bardziej że w skali całej Kanady Partia Liberalna jest już cieniem dawnej potęgi. A jedynym ich poważnym konkurentem są „pekiści".
Według najnowszych danych pierwsze miejsce w walce o fotel w parlamencie zajmuje właśnie Parti Quebecois mogąca liczyć na poparcie rzędu blisko 35 proc. oraz chcący pozostania w Kanadzie liberałowie z poparciem 32 proc. Jest jeszcze nowa Koalicja dla Przyszłości Quebecu (CAQ), głosząca potrzebę...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta