Eurourna pod flagą biało-czerwoną
Polski „nowy emigrant" wciąż woli dorabiać się na obczyźnie po cichu , niż mieszać do „nie swojej" polityki. Jednak tych, którzy chcą mieć wpływ na świat, przybywa
Jacek Stachyra mówi, że koło PO w niemieckim Locknitz założył z przyjaciółmi bez politycznych kalkulacji, raczej na fali entuzjazmu. - Kilku członków szczecińskiej PO, w tym ja, wyjechało pomieszkać po niemieckiej stronie, pomyśleliśmy więc, że warto przenieść tu nasze koło ze Szczecina – mówi Stachyra, jego przewodniczący. - Był 2008 rok i wtedy jeszcze nawet nie myśleliśmy, że zrobimy krok dalej.
Z tym brakiem politycznych kalkulacji może nie było tak do końca, bo pierwsza polska partyjna placówka za Odrą stanowiła nie tylko wdzięczny temat dla mediów, ale przede wszystkim była dla PO propagandowym dowodem na jej europejskość. Nie przypadkiem „zagraniczną placówkę PO" odwiedził sam minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski.
Nie zmienia to jednak faktu, że koło PO w Locknitz do dziś jest organizacją aktywną, liczącą 40 członków i mającą już na koncie spektakularny epizod na lokalnej arenie politycznej. - Nie, nie wygraliśmy wyborów – śmieje się Jacek Stachyra. - Ale nieźle w nich namieszaliśmy.
Koło PO w Locknitz to pierwsze i wciąż jedyne w Niemczech polskie ciało stricte partyjne. A Locknitz to ciekawy, acz niereprezentatywny przykład tego, jak w praktyce działa wyborcza dyrektywa UE, która wszystkim obywatelom krajów członkowskich daje czynne i bierne prawo do udziału w wyborach na szczeblu lokalnym w miejscu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta