Rumuńska wojna na górze
Wciąż nie jest jasne, kto wygra w starciu prezydenta i premiera. Oczywiste jest tylko to, że przegrywa demokracja
Bukareszteński Trybunał Konstytucyjny tylko w jednym potrafił zaskoczyć Rumunów czekających na wyrok unieważniający referendum w sprawie odwołania prezydenta: zamiast ogłosić swój werdykt 31 lipca uczynił to już w zeszły wtorek.
Sztuka uniknięcia impeachmentu udała się Traianowi Basescu po raz drugi. W 2007 r. nieudaną próbę obalenia go podjął ówczesny premier Calin Popescu-Tariceanu. Jego minister sprawiedliwości Monica Macovei zbyt nieudolnie zmontowała intrygę, dlatego rządzący od maja ambitny i zdeterminowany Victor Ponta postanowił lepiej się przygotować.
Sztuka ataku
Wybrał moment, kiedy Rumuni zmęczeni drakońską kuracją zrujnowanej gospodarki uznali Basescu za pośredniego sprawcę ich biedy. Dodatkowo socjaliści „podrasowali" spisy wyborców. Być może w innych okolicznościach ta sztuczka by się udała, ale Rumunia już od kilku miesięcy była na celowniku instytucji europejskich – od Komisji Europejskiej po badającą konstytucyjność rządów Komisję Wenecką.
Metody ustanawiania własnego porządku przez Victora Pontę i jego Unię Socjal-Liberalną (USL) okazały się nie do zaakceptowania, nawet biorąc pod uwagę niskie standardy tolerowane w krajach bałkańskich. Ponta władzę zdobył nie w wyniku wyborów, lecz w rezultacie przegranego...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta