Brak niezależności dyskwalifikuje sędziego
Od kilku tygodni wymiar sprawiedliwości przeżywa ciężkie chwile. Atakowani są sędziowie, ale i minister sprawiedliwości. O trudnych chwilach Temidy i szansach wyjścia na prostą mówi pierwszy prezes Sądu Najwyższego Stanisław Dąbrowski
Rz: Pierwsza myśl, kiedy usłyszał pan o rozmowie prezesa z Gdańska z rzekomym urzędnikiem Kancelarii Premiera?
Stanisław Dąbrowski: Było mi bardzo... nieprzyjemnie. Ponad 40 lat jestem sędzią, wiele widziałem i o wielu rzeczach słyszałem. Zbyt długo żyję na świecie, by sądzić, że wśród 10-tysięcznej rzeszy sędziów nie ma takich, którzy sędziami być nie powinni. Sędziowie nie są nieomylni i o to nie mam pretensji, bo nikt nie jest nieomylny. Podstawą tego urzędu jest jednak niezależność. I jej brak uważam za dyskwalifikację do bycia sędzią.
Sprawa gdańska to przypadek czy norma?
Ja sam nigdy nie zetknąłem się z przejawami nacisku, a przyszło mi orzekać w najróżniejszych czasach. Gdyby nie było prowokacji w tej sprawie, pewnie o tej rozmowie nigdy byśmy się nie dowiedzieli. Ile jeszcze było podobnych rozmów? Czy do nich doszło? Możemy jedynie gdybać. Wolę wierzyć, że to pojedyncze przypadki. Choć mówiąc szczerze, czułem, że takie niebezpieczeństwo kompromitacji wymiaru sprawiedliwości istnieje.
Sprawa Amber Gold, pomyłki wymiaru sprawiedliwości, organów ścigania to tylko wierzchołek góry lodowej. Przecież media niemal codziennie donoszą o mniejszych bądź większych wpadkach. Czy więc system funkcjonowania sądownictwa jest dobry?
Uważam, że zbyt dużą władzę nad sądownictwem...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta