Ktoś nie dotrzymał słowa
Orest Lenczyk, były trener mistrza Polski Śląska Wrocław, o powodach rozstania z klubem
Rz: Gdzie dochodził pan do siebie po odejściu ze Śląska?
Orest Lenczyk: W Sanoku. Stamtąd pochodzę, wróciłem do krainy dzieciństwa. Przez dwa tygodnie nie odbierałem telefonów. Kiedy wróciłem do równowagi i domu w Krakowie, okazało się, że miałem 85 esemesów, na które już nie odpowiedziałem, za co wszystkich przepraszam. Chciałem się wyłączyć, ten stan trwa zresztą dalej. Nie zobaczy mnie pan na meczu. Tak było zawsze w tego rodzaju sytuacjach i tak już zostanie.
Ale piłka panu nie zbrzydła?
Piłka nie, ale wielu ludzi z nią związanych – tak. Futbol jest cudowny, a moja praca we Wrocławiu do niedawna też była wspaniała. Kiedy dwa lata temu otrzymałem od bardzo ważnego polityka propozycję pracy w Śląsku, mile mnie to połechtało.
Kiedy wyraziłem zainteresowanie, zaproszono mnie do Wrocławia, gdzie w ratuszu przyjął mnie prezydent Rafał Dutkiewicz, a na pierwszą konferencję przyszło około 30 dziennikarzy. Były wielkie plany. Za dwa – trzy lata Śląsk miał być w Polsce numerem jeden. Budowano nowy stadion na Euro, w jego sąsiedztwie miała powstać galeria handlowa, Zygmunt Solorz i Polsat mieli gwarantować stabilność finansową, a udziałowcem klubu było miasto. Idealna sytuacja dla ambitnego trenera. Tym bardziej że dobrze znałem krakowski splin, biedę, ale i megalomanię.
Dlaczego po tytule mistrza...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta