Herling-Grudziński: Ferajna tańczy, ja nie tańczę
Co uderza nas dziś naszą we wracającym po latach na półki księgarskie „Dzienniku pisanym nocą"? Refleksja nad komunizmem? Samotność autora?
W maju 1991 r. Gustaw Herling-Grudziński gościł w Krakowie, gdzie m.in. poznał Wisławę Szymborską. Po przyznaniu jej Nagrody Nobla przypomniał sobie, że przysiadła się wówczas do niego i szepnęła do ucha: – A ja wolę pana dziennik od dzienników Gombrowicza.
Jako człowiek mało (stosunkowo) próżny – tak sam się określał – natychmiast umieścił historyjkę w „Dzienniku pisanym nocą".
Dziś, gdy trzy ogromne, ponad 1000-stronicowe tomy zamknęły edycję „Dziennika" w ramach „Dzieł zebranych" Herlinga, wypada z uwagą wczytać się w zdanie autora: „»Dziennik pisany nocą« spełnia wszystkie moje ambicje pisarskie. Mnie on całkowicie wystarcza i chyba dlatego nie napiszę powieści. Moim opus magnum będzie więc »Dziennik«".
Nie znaczy to, że mamy w pełni zaakceptować „Dziennikowe" treści – szczególnie w kontekście zasług „późnego" Herlinga, przyjmując z dobrodziejstwem inwentarza jego poglądy głoszone w „Dzienniku", najpierw na łamach „Kultury", następnie „Plusa Minusa", od roku 1971 po 2000.
Niemniej powtórna, po latach, lektura „Dziennika pisanego nocą" pozwala powrócić do spraw ważnych a już zapomnianych. Choćby do trudno zrozumiałego nietłumaczenia przez lata na francuski „Innego świata". Dopiero w latach 80. zeszłego wieku, gdy na powieść zwrócił uwagę Jose Semprun (pisarz...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta