Hejting usprawiedliwiony
„Pokłosie" to film odważny, bo pytania, które stawia, do takich należą i są one stawiane w sposób dosadny, niedyplomatyczny – pisze publicystka.
Jestem nieustraszoną antysemitką, która nie potrzebuje już dłużej swych przekonań chować pod sukieneczką. Prawdę tę postanowiłam wyjawić po lekturze artykułu „Przykrywanie pokłosia" Mariusza Cieślika, który ukazał się w „Rzeczpospolitej" 21 listopada. Zdecydowane poglądy na temat „troglodyty" Władysława Pasikowskiego i bulgocący temperament polemiczny przemiłego skądinąd redaktora Mariusza Cieślika pozwoliły mi dostrzec mój antysemityzm. Jestem autorowi wdzięczna, że z troglodyckiej jaskini wyprowadził mnie ku światłej prawdzie. Lecz głównie artykuł ten motywuje mnie do niniejszej polemiki, gdyż nie dość, że z większością jego argumentów się nie zgadzam, to jego ton uważam za mało dżentelmeński, brutalny, w tonacji wręcz brunatny.
Odważny film
Cieślik rozpoczyna od argumentu, iż „przyzwoity człowiek ma problem, żeby skrytykować »Pokłosie«, bo zaraz się okaże, że stanął po stronie antysemitów". I dalej: „Pasikowskiego temat przerósł, a teraz wmawia wszystkim, że ci, którym się film nie podoba, to antysemici, a on jest moralistą i pokazuje prawdę o historii".
Zgadzam się, że film nie jest arcydziełem, co stawia mnie w grupie antysemitów. Arcydzieła i geniusze rodzą się jednak rzadko, a w oczekiwaniu na polskiego Spielberga, Allena czy Tarkowskiego warto obejrzeć „Pokłosie"....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta