Antyk sklejony gumą do żucia
Rozmowa | Z Markiem Biniem, warszawskim zegarmistrzem, o tym, że nawet długość numeru mechanizmu ma wpływ na cenę zegara
Rz: Klienci przynoszą panu do naprawy niedawno kupione stare zegary. Odwiedza pan antykwariaty, bywa na jarmarku perskim. Jak wygląda nasz krajowy rynek?
Marek Biń: Rynek jest ubogi, a ceny często przesadnie wysokie. Nasi wybitni kolekcjonerzy rzadko kupują w Polsce. Licytują na zachodnich aukcjach. Tam można znaleźć zegary tańsze niż w kraju i bez przeróbek, w idealnym stanie.
Jeden z kolekcjonerów ma zbiór zegarów tzw. kaflowych, może jeden z najlepszych w Europie. Większość z nich zdobył za granicą. Na aukcji w Genewie, Londynie lub Nowym Jorku można kupić kompletny, chodzący zegar kaflowy z XVII wieku, wykonany przez polskiego zegarmistrza lub w polskim mieście, już za ok. 7 tys. euro. Średnia cena to 10–12 tys. euro. Za 20 tys. euro można mieć wyjątkowy okaz. U nas za równorzędne zegary żąda się astronomicznych kwot.
Czy kolekcjoner debiutant może upolować coś do tysiąca złotych?
Oryginalny, ładny zegarek kieszonkowy można kupić już za ok. 300 zł. Taki o najprostszym mechanizmie. Warto sprawdzić, czy do koperty nie został włożony mechanizm przypadkowy. Często tarcza pochodzi od innego zegarka. Bywa przyklejona taśmą lub gumą do żucia, albo – co jeszcze...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta