Depresja autorki
No dobrze, wpadłam w depresję. Zostałam sama z dwojgiem dzieci, mąż mnie porzucił beztrosko z dnia na dzień, grom z jasnego nieba i cios życiowy.
Żadnego sensownego gacha na pocieszenie nie miałam, za to wisiał nade mną termin służbowy, musiałam go dotrzymać, bo inaczej wylaliby mnie z roboty.
Siedziałam przy stoliku, piłam herbatę i paliłam papierosy jednego za drugim, patrząc w okno, za którym niebiosa było widać i nic więcej. Dzieci na szczęście wychowane były dobrze, z licznymi stresami, a nie bez, więc dawały sobie radę. No to siedziałam. Jeden wieczór, drugi, trzeci...
Depresja, jak w pysk dał!
I wtedy wykonałam najcięższą pracę mojego życia. Mianowicie w jakimś momencie oderwałam wzrok od firmamentu, zachmurzonego, więc nawet gwiazd na nim nie było widać, a biały dzień już się dawno skończył. Podniosłam się, chociaż nikt mnie do tego nie zmuszał, podeszłam do rajzbretu i bardzo wolno, ze szczytową niechęcią odpięłam cztery pineski. Wysiłek to był potworny.
Potem usiadłam przy tej desce, przypięłam nową kalkę i na podstawie tego, co pod spodem, zaczęłam kreślić piętro wyższe....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta