Broń złożę ostatnia
Justyna Kowalczyk o świętach, błędach, sukcesach i o zaczynającym się za tydzień Tour de Ski.
"Rz": Medale i Kryształowe Kule to dobra wymówka, żeby się zwolnić z przedświątecznych przygotowań?
Justyna Kowalczyk: Jako przyjeżdżająca do domu na krótko mam swoje przywileje, ale bez przesady. W mojej rodzinie jest po prostu bardzo dużo kobiet i każda odpowiada za coś konkretnego przed świętami: gotowanie, sprzątanie, itd. A do tego każda ma swoje utarte ścieżki i każda jest charakterna. Jakbym im w te ścieżki zaczęła wchodzić, to dopiero byłoby nerwowo, więc mnie trzymają od tego z daleka. Ja jestem od zadań dorywczych. Zakupy, ubieranie choinki. Pojedź, przywieź. Logistyka. I niech nikt nie myśli, że będę w domu gwiazdą świąt. Moja siostra ma dwumiesięczne dzieciątko i to ono będzie najważniejsze.
Przeżyje to pani jakoś?
Postaram się. Opowiem po świętach, czy się udało.
Świąteczne życzenia będą wybiegały do Val di Fiemme, czyli tam, gdzie się kończy Tour de Ski i gdzie będą mistrzostwa świata, czy już do igrzysk w Soczi?
Mam to szczęście, że moja rodzina w takie odświętne dni omija sportowe życzenia. Załatwiają tę sprawę finałowym: „I ty wiesz jeszcze co". Wolą mi życzyć czegoś dobrego w życiu prywatnym. Bo ze sportowym wiedzą, jak jest: jak dobrze popracuję, to dobrze się ułoży. Zresztą, co ma być, to będzie. Są ważniejsze rzeczy.
Jasne, w święta...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta