Nie trzeba tłumaczyć się z „kacowego”
Urlop na żądanie pracownik zgłasza przełożonemu najpóźniej w dniu jego rozpoczęcia. Wielu szefów jednak interpretuje ten przepis na niekorzyść zatrudnionych, oczekując informacji, zanim przystąpią do zadań.
Charakater dni wypoczynku nie jest jednolity. Wprowadzony od 1 stycznia 2003 r. urlop na żądanie, choć jest bardzo podobny do pozostałego, istotnie się od niego różni (art. 1672 k.p.). Te różnice, z powodu skromnej i nieprecyzyjnej regulacji oraz rozbieżności w orzecznictwie i doktrynie, wciąż budzą kontrowersje.
Cechą charakterystyczną urlopu na żądanie jest jego dowolny i niesprecyzowany cel. Choć można go wykorzystać na od dawna planowane wakacje, najczęściej decyzja o jego wybraniu zapada w ostatniej chwili. W teorii takie wolne łączy się z wypoczynkiem, ale w praktyce bierze się go z powodu okoliczności, których nie można było przewidzieć.
Dotyczy to zarówno niespodziewanej awarii samochodu, niedyspozycji zdrowotnej czy konieczności stawienia się w urzędzie, jak i zaspania, zmęczenia czy chęci zrobienia domowych porządków. Może się też zdarzyć, że chociaż powód nieobecności był znany kilka dni wcześniej, pracownik nie dotrzymał minimalnego – przewidzianego w regulaminie pracy – okresu na złożenie wniosku o zwykły urlop.
WĄTPLIWOŚĆ/PROBLEM
To nie spowiedź
Czy pracownik musi informować pracodawcę o powodzie sięgnięcia po ten przywilej? Nie. Skoro w art. 1672 k.p. nie przewidziano konieczności wskazania przyczyny, to podwładny nie ma takiego obowiązku (uzasadnienie wyroku Sądu...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta