Temida: wraca stare
Konserwatywna kontrrewolucja Gowina nie mogła się udać. W wymiarze sprawiedliwości nawet najpiękniejsze idee nie mają szans bez przychylności prawniczych elit – pisze publicysta „Rzeczpospolitej".
Prawnicy to z gruntu konserwatyści, toteż ideowo do Jarosława Gowina większości spośród nich jest blisko. Tyle że Gowin nie był do roli ministra przygotowany. Zarówno jeśli chodzi o znajomość środowisk prawniczych, ich potrzeb i problemów, jak i doświadczenie urzędnicze. Bez tego trudno zarządzać tak skomplikowanym organizmem jak wymiar sprawiedliwości, a co dopiero przeprowadzić rewolucje w nie do końca przychylnym dla siebie środowisku.
Nadzorcy, statystycy, urzędnicy
Gowin zaczął dobrze, nawet bardzo dobrze. Nie było potknięć, kompromitujących wpadek czy też populistycznych, szybkich zmian przepisów pod publikę, z których słynęli jego poprzednicy. Na jednym z pierwszych spotkań z dziennikarzami poinformował o operacji „deregulacja" – mieli ją konsekwentnie przygotowywać wynajęci eksperci, i tak też się stało.
Gowin też z dużą łatwością otworzył się na środowiska prawnicze, i miał czas, aby słuchać ich postulatów. Było to mądre posunięcie, którym zyskał sobie poparcie części środowisk.
Sędziowskie doły (głównie młodzi sędziowie z sądów rejonowych) bardzo liczyli na to, że minister zajmie się tym, co obecnie jest...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta