Jeńcy zapomnianej wojny
Kim Ir Sen, Mao i Stalin dawno nie żyją, a wojna w Korei skończyła się dokładnie 60 lat temu. Jeńcy wciąż tkwią w komunistycznym piekle.
Z ostatniego listu, jaki Lee Jae-won napisał do matki, dowiedziała się, że jest gdzieś na froncie w środkowej części Półwyspu Koreańskiego i że trwają tam zacięte walki. Pisał, że bardzo się boi. Gdy kilka dni później, 27 lipca 1953 r., ogłoszono rozejm, rodzina liczyła, że wróci do domu.
Zamiast tego przyszedł kolejny list, tym razem od dowództwa armii południowokoreańskiej. Informowano w nim, że Lee zginął. Nikt nie liczył na odzyskanie ciała. Zimnowojenny podział świata właśnie się cementował, a komuniści nie mieli zamiaru iść na najmniejsze nawet ustępstwa.
Lee nie zginął na wojnie. 60 lat później miało się okazać, że był jednym z dziesiątek tysięcy jeńców wojennych, których komuniści nigdy nie uwolnili.
Stał się jedną z ofiar tajnego programu Korei Północnej, który nieprzerwanie trwa do dziś.
Bombardowania i reedukacja
Od zakończenia wojny nie było dokładnie wiadomo, ilu jeńców przetrzymują komuniści. Zadeklarowali, że jest ich niewiele ponad 7 tysięcy. Tyle że informacja ta od początku wydawała się nieprawdopodobna. Nie tylko ze względu na liczbę ofiar, jakie pochłonęła wojna, którą Kim Ir Sen rozpętał z pomocą Stalina i Mao, by wyzwolić od „imperialistycznego jarzma” południe Półwyspu Koreańskiego.
Przez trzy lata zginęło ponad milion cywilów, 900 tys. żołnierzy...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta