Legenda umiera ostatnia
Czy książę Józef, oddając życie za Napoleona, ocalił honor Polaków, to kwestia sporna. Nie ulega jednak wątpliwości, że uratował zszarganą reputację Poniatowskich.
Stulecie śmierci księcia Józefa obchodzono we wszystkich trzech zaborach. Najhuczniej oczywiście w Galicji. W Krakowie, po żałobnym nabożeństwie na Błoniach, tłum przemaszerował na Wzgórze Wawelskie, by oddać cześć prochom bohatera. Oficjele licytowali się w patriotycznych przemowach. Ukazały się nadzwyczajne wydania gazet poświęcone „ostatniemu rycerzowi Rzeczypospolitej". Warszawski „Tygodnik Ilustrowany" ogłosił konkurs poetycki, na który wpłynęło 256 wierszy. Wzorem dla uczestników szlachetnej rywalizacji jawiły się zapewne strofy Marii Konopnickiej: „Na koniku siwym jedzie/ i ułanów swoich wiedzie/ dzielny, mądry i beztroski/ książę Józef Poniatowski".
Podwójny jubileusz (w 1913 roku przypadała również 150. rocznica urodzin „polskiego Bayarda") był zwieńczeniem trwającego od kilkunastu lat napoleońskiego maratonu. Natchnął on wielu autorów sztuk teatralnych, powieści, poematów i prac naukowych, które nie przetrwały jednak próby czasu. Wyjątkiem potwierdzającym regułę okazała się biografia księcia pióra Szymona Askenazego. Napisana pięknym, literackim językiem utrwaliła wizerunek wielkiego wodza i patrioty, „kochanego za cnoty i wady". Historycy, twierdzący, że poważniejsze zasługi dla ojczyzny położyli Kościuszko czy Jan Henryk Dąbrowski, nie mieli tylu czytelników. Tadeusz Korzon, nazywając...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta