Uczniowie marabuta
Tysiące dzieci żebrzą na senegalskich ulicach. Zmuszają ich do tego duchowni ze szkół koranicznych.
Aliou żyje już w innym świecie. W ośrodku założonym przez Europejczyków w wiosce kilkadziesiąt kilometrów od stolicy, Dakaru, mieszka w 12-osobowym czystym pokoju, trzy razy dziennie dostaje posiłek i uczy się zawodu. Pieczołowicie szyje sandały z czarnej skóry w zakładzie, w którym wszystko jest dokładnie poukładane lub równiutko powieszone na ścianie, zgodnie z zasadą wypisaną na tablicy i nietypową dla miejscowych: Zostaw wszystko tak, jak zastałeś.
Ma 20 lat i niedługo opuści ośrodek organizacji Perspective, by zacząć życie na własny rachunek. – Jestem dobrze wykształconym szewcem, mam nadzieję, że mi się uda – mówi z nieśmiałym uśmiechem Aliou, ubrany w pozbawioną rękawów podróbkę koszulki angielskiego klubu piłkarskiego Chelsea.
Osiem lat temu wszystko wyglądało inaczej. Jego ojciec, rolnik analfabeta ze wsi w południowej prowincji Casamance, uznał, że nie jest już w stanie utrzymać dwóch żon i dziesięciorga dzieci.
Oddał Aliou, jak to robi wielu biednych Senegalczyków, do szkoły koranicznej zwanej daara. Od tej pory chłopak widywał rodziców raz na kilka miesięcy.
– Wcześniej trochę uczyłem się w publicznej szkole francuskiego, ale w wieku 12 lat ledwie umiałem coś napisać. I nagle trafiłem do daary, w której przez parę godzin zajmowaliśmy się recytowaniem po arabsku fragmentów Koranu. A przede wszystkim...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta