Slalomem przez Kijów
Zanim Ksawery uderzył w Polskę, „inny Ksawery" już mocno wiał nad Dnieprem. Ale ten przeraźliwy i niespotykany u nas chłód był odczuwalny tylko dla przybysza znad Wisły takiego jak ja. Dla miejscowych – jak się zaraz miałem przekonać – nie był żadną przeszkodą. W drodze do Kijowa cały czas pytałem sam siebie, jak tam jest. Byłem też przekonany, że wysłannicy polskich mediów przesadzają, kiedy mówią o wielkim przebudzeniu, a tym bardziej o rewolucji.
Moje zdziwienie wywołał już slalom, jaki między barykadami, zamkniętymi ulicami i beczkami pełniącymi role strajkowych piecyków musiał wykonać wiozący mnie miejscowy taksówkarz. Kijowskie ulice może nie wrzały, ale były pełne napięcia i emocji. Czasem widocznych tylko u ciekawskich, choć tych było stosunkowo mało. Przeważali raczej zmęczeni ciężkim życiem i liczący na realne zmiany ludzie. Tylko połowa to mieszkańcy Kijowa, reszta przybyła z całej Ukrainy.
Zaskakujący był dla mnie ogólny spokój. Mimo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta