Słodki gamoń
Eddie Orzeł nazwali go na igrzyskach w Calgary. Dziwny to był ptak. Wielka dolna szczęka, okulary jak denka od butelek. Skakać nie umiał.
Ponad ćwierć wieku temu wprowadził do sportu nowy typ sławy. Skoczył na igrzyskach w 1988 roku dwa razy. Najpierw na normalnej skoczni, dzień później na dużej. Zawsze było tak samo: słabe odbicie, rozpaczliwy lot, modlitwa o bezpieczne lądowanie, radość widowni, gdy się udało, i ostatnie miejsce, hen daleko za przedostatnim uczestnikiem konkursu.
Na twarzy bohatera widniał jednak ten sam chłopięcy entuzjazm. Niektórzy zobaczyli w Orle ucieleśnienie najlepszych cech brytyjskiego sportowego amatorstwa. Ojczyzna go pokochała, świat też. Następcy w promowaniu swej nieudolności mieli przetartą drogę.
Noce pod stołem
Wziął się naprawdę ze szczerych pragnień. Najpierw myślał o nartach alpejskich, bo pojechał na szkolną wycieczką do Włoch, zobaczył, że to ładny sport, wrócił i trenował zawzięcie na sztucznym stoku. Gdy trochę zarobił jako tynkarz, sfinansował sobie nawet podróż na treningi do Lake Placid. Tam zobaczył skocznie, parę razy odbił się z małych progów. Gdy wracał do Anglii, miał już za sobą próby na obiekcie K-40, przed sobą wizję startu olimpijskiego, bo...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta