Być jak Sampras
Roger Federer zmiażdżony przez Rafaela Nadala 7:6, 6:3, 6:3.
Z pewną przesadą można napisać, że lepszy młodszy Hiszpan z dziurą w spracowanej dłoni niż całkiem zdrowy, lecz starszy Szwajcar, ale prawda o drugim męskim półfinale nie była aż tak prosta.
Plan Federera, ułożony przy pomocy Stefana Edberga, był bardzo dobry: atakować, ryzykować, skracać wymiany, biegać wzorem mentora do siatki, nieustannie próbować kruszyć obronę Nadala. Do takiego planu potrzebne są zdrowie, kondycja i wola. Na początku Szwajcar miał wszystko. Gdy przegrał tie-break pierwszego seta, wola zaczęła uchodzić.
Nie miał żadnego większego załamania, próbował być konsekwentny do końca, nie stracił ochoty do biegania, lecz stracił pewność. Największa różnica między wielkimi rywalami była wtedy, gdy grali o rozstrzygające punkty, Nadal wznosił się wówczas na szczyty, kilka kontr mogło załamać każdego przeciwnika, więc nie dziwi, że Federer gasł w oczach....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta