Zachód mi nie wierzył
Z Janem Karskim rozmawia Marian Marek Drozdowski
Czym zajmowałeś się przed wojną?
Jan Karski: Skończyłem w Łodzi gimnazjum. Potem studiowałem prawo dyplomatyczne we Lwowie. Ponieważ pochodzę z ubogiej rodziny, starałem się o różne stypendia. Dzięki temu pojechałem do Niemiec i do Rumunii. Po studiach, jak wszyscy, poszedłem do wojska na rok. Do Włodzimierza Wołyńskiego. Skończyłem podchorążówkę w 1936 roku jako prymus, dostałem nawet szablę od prezydenta.
Co się z nią stało?
Została w Polsce. Zresztą, wyobraź sobie, że z tą szablą poszedłem na wojnę. Po wojsku zacząłem myśleć o pracy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Udało mi się zdobyć stypendium Ligi Narodów w Genewie, podczas którego miałem napisać pracę na tematy demograficzne. Później trafiłem na placówkę do Londynu, a stamtąd odwołano mnie do ministerstwa na tzw. wielką praktykę. Skończyłem ją w styczniu 1939 roku. Powołanie do wojska dostałem 23 sierpnia 1939 roku w ramach tzw. cichej mobilizacji [zorganizowanej wbrew zaleceniom zachodnich aliantów – red]. Skierowano mnie do jednostki w Oświęcimiu. Dla mnie i moich kolegów wojna trwała mniej więcej dwie godziny. Zbombardowali nas z powietrza i było po 5. dywizjonie. Od tej pory cofaliśmy się na wschód. W pierwszych dniach jeszcze jako...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta