Skandal na cały świat przestraszył Berlin
Cornelius Gurlitt, syn zaufanego marszanda Hitlera, nie jest postacią sympatyczną. A mimo to powinien stać się wzorem dla Niemiec.
81-letni samotny starzec zgodził się w ubiegłym tygodniu na udostępnienie swojej bajecznej kolekcji przeszło 1200 arcydzieł specjalnej komisji ekspertów. Ci zbadają, czy obrazy nie powinny zostać zwrócone spadkobiercom rodzin żydowskich i innych osób, którym w latach nazistowskiej dyktatury mogły zostać zabrane lub pod przymusem odkupione za bezcen.
Do dzieł sztuki będą mieli dostęp prawnicy i znawcy sztuki nie tylko z Niemiec, ale także z zagranicy. Dołączy do nich również wpływowy przewodniczący Światowego Kongresu Żydów Ronald Lauder.
Przedawnienie przestaje obowiązywać
Na takie ustępstwo Gurlitt wcale pójść nie musiał. W Republice Federalnej obowiązuje 30-letnie przedawnienie obowiązku zwrotu skradzionych dzieł sztuki. Jest ściśle przestrzegane przez bardzo wiele niemieckich muzeów mających w swoich kolekcjach setki tysięcy obrazów przejętych w podejrzanych okolicznościach po dojściu Hitlera do władzy.
– Kolekcja Gurlitta też nigdy nie zostałaby ruszona, gdyby nie ogromny międzynarodowy skandal, jaki wybuchł po jej ujawnieniu. Niemieckie władze przestraszyły się kompromitacji, gdy sprawą zajęły się najbardziej wpływowe media w Stanach Zjednoczonych i Europie, a także amerykańskie władze i organizacje żydowskie – mówi „Rz" Claudia von Selle, jedna z najbardziej znanych niemieckich prawniczek...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta