Kandydat, który zna swoje miejsce
Choć nie jest ulubieńcem partyjnego aparatu, po raz kolejny podjął się misji, która ma dać władzę PiS.
Gdy w PiS rozeszła się informacja, że w kolejnych dniach partia zgłosi Piotra Glińskiego jako kandydata na premiera, nie wierzyli w nią nawet niektórzy posłowie PiS. – Sam Gliński mówił kilku osobom, że jest wobec tego pomysłu sceptyczny – przyznaje w rozmowie z „Rz" jeden z posłów. – Jest skazany na pożarcie, ale chodzi o debatę wszyscy przeciw PiS. W tym momencie nie mieliśmy nikogo, kto mógłby nam do tego celu posłużyć – tłumaczy inny.
Oficjalnie jednak Gliński broni nie składa. – Wotum nie ma szans? A jeśli w poniedziałek ukażą się taśmy o kulisach sprzedaży Ciechu Janowi Kulczykowi albo o wielkich malwersacjach przy pieniądzach europejskich, to skąd wiadomo, że rząd nie upadnie? – kontruje.
Profesor, który jest jednym z najbardziej zasłużonych polskich socjologów (był nawet prezesem Polskiego Towarzystwa Socjologicznego) już raz w tej kadencji był kandydatem na premiera technicznego. Przygotował wtedy kompleksowy program rządzenia i naprawy państwa. Ale do opinii publicznej przebiło się tylko określenie: „premier z tabletu". Chodziło o sprytny wybieg marketingowy prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który w ten sposób zaprezentował z sejmowej mównicy jego wystąpienie.
Rozstanie z „Gazetą"
Potem PiS przegrało głosowanie, a do Glińskiego przylgnęła łatka wiecznego kandydata. Był...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta