Smutek wesołego aktora
Pożegnanie | Robin Williams był świetny nie tylko w komediach. Potrafił grać wstrząsające role w dramatach.
Barbara Hollender
Został znaleziony martwy w swoim domu w Tiburon, w San Francisco, w poniedziałek. Wszystko wskazuje na to, że popełnił samobójstwo. Jak podała jego rzeczniczka prasowa, aktor cierpiał ostatnio na depresję.
Miał wszystko: wielki talent, znakomitą karierę, wybitne kreacje zarówno komediowe, jak i dramatyczne, troje dzieci, które bardzo kochał, i niedawno poślubioną żonę. Ale były też demony, które go prześladowały. Czas, w którym był na dnie, kliniki odwykowe. Powroty do picia, przez które rozpadły się jego poprzednie małżeństwa. Stałe wizyty na spotkaniach anonimowych alkoholików. Mówił o tym otwarcie.
Niczego nie udawał
Spotkałam się z nim podczas festiwalu w Berlinie. Ta rozmowa zrobiła na mnie duże wrażenie. Spodziewałam się zobaczyć faceta na luzie, który będzie sypał dowcipami i tryskał energią. A naprzeciw siedział zmęczony, smutny człowiek, niepróbujący niczego grać ani udawać. Mówił przyciszonym głosem, nie miał w sobie nic z gwiazdy. Ani pewności siebie, ani chęci uwodzenia wszystkich dokoła. Sprawiał wrażenie kogoś bardzo zwyczajnego, kto jest przypadkiem podobny do sławnego aktora i nawet trochę się dziwi, że towarzyszy mu takie zainteresowanie. Opowiadał o cenie, jaką płaci się za ten zawód i za to, by się w nim rozwijać, a nie stać się wyłącznie maszynką do robienia...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta