Unia może stawić czoło Rosji
Wspólnota Europejska powstała, aby nie było więcej wojen na Starym Kontynencie, aby jej narody mogły się w pokoju rozwijać. Nie powstała po to, aby w Strasburgu czy Brukseli wymyślono „nowego Europejczyka" – pisze doradca prezydenta RP ds. międzynarodowych.
Przejęcie do 1 grudnia głównych stanowisk w Unii Europejskiej przez nowe osoby mogłoby skłaniać do nadziei na nowe otwarcie w polityce europejskiej. Taka jest uroda demokracji, że co jakiś czas następuje „zmiana warty" i dopiero wraz z nią można oczekiwać nowych idei i nowej dynamiki w działaniu instytucji i politycznych całości, które tworzą. W przypadku UE moment na nowe otwarcie czeka od dawna. W opłakanym stanie znajduje się sama Wspólnota, a wyzwania zewnętrzne, jeśli zostaną zignorowane lub nieskutecznie podjęte, mogą definitywnie zepchnąć Unię na peryferie światowej polityki.
„Więcej Europy" czy „więcej Brukseli"
Jeśli mamy obronić jedność Unii, obronić ją przed pogłębianiem się podziałów, które tak silnie zaznaczyły się ostatnio w wielu wymiarach, musimy uznać, że jeśli chodzi o dalsze pogłębianie integracji, doszliśmy na jakiś czas do ściany.
W ciągu ostatnich 20 lat byliśmy świadkami i uczestnikami wielkiego rozszerzenia Unii, od 12 państw w 1994 roku do 28 dzisiaj. Z drugiej strony, począwszy od traktatu z Maastricht, wewnątrz Unii wielkie postępy czyniła integracja w głąb. Oba te procesy nałożone na siebie są obecnie źródłem napięć i pęknięć. Kryzys w strefie euro był tego najbardziej spektakularnym przejawem.
Dalece nie wszystkie kraje i społeczeństwa Unii są gotowe w iść w...
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta