Polityczne dinozaury do muzeum
Ruchy miejskie, bardziej niż krajowa klasa polityczna pasujące do swoich czasów, powinny przejmować polską politykę – twierdzi publicysta „Kultury Liberalnej".
Proces liczenia głosów po wyborach samorządowych niepokojąco przypomina scenę z filmu „Miś". Jak tłumaczy Stanisławowi Paluchowi inkasent, niegdyś spisywanie liczników energii wymagało pewnych umiejętności. Od kiedy jednak w centrali zainstalowano komputer, wszystko jest łatwiejsze: „Może pan pisać, co tylko pan chce, to nie ma żadnego znaczenia. On się i tak zawsze pomyli przy dodawaniu".
Bałagan związany z ogłaszaniem wyników wyborów nie jest bez znaczenia, ponieważ negatywnie wpływa na ocenę jakości funkcjonowania państwa. Strach też pomyśleć, co by się stało, gdyby oficjalne wyniki przechyliły szalę zwycięstwa na korzyść PO. Ale zanim przepadniemy w chaosie partyjnych awantur, do czego można łatwo sprowadzić całe wydarzenie, warto się wymknąć zwyczajowej logice naszych sporów i zwrócić uwagę na coś innego – istotę tych wyborów samorządowych.
Z punktu widzenia demokracji lokalnej rozmowa o zwycięstwie jakiejś partii w skali kraju jest nieporozumieniem....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta